Przyznać też muszę, że mam wyjątkowe szczęście do patronatów. Choć szczęście w tym konkretnym przypadku jest pojęciem zupełnie nieadekwatnym do stanu faktycznego. A jednak nie wiem już który raz los postawiony w ciemno zwraca się po tysiąckroć. To wyjątkowo miłe uczucie. Gdy dotykałem ostatnich stron tej książki lecąc nad Kabulem miałem już świadomość, że Zapach domów innych ludzi przeniknie wszystkie pory mojej skóry z tak niesamowitą intensywnością, iż będzie to wrażenie trudne do zdefiniowania prostym słowem bez względu na to, jak wiele ich zostanie użytych.
Myśli, pragnienia, uczucia, pasje, inspiracje, a czasem zupełnie przyziemne potrzeby młodego człowieka. Każdy z nich szuka swojej życiowej ścieżki na tym zapomnianym przez Boga i ludzi skrawku ziemi. Ruth pragnie kochać i być kochaną, jednak to, co się wydarzy poruszy ją bardziej, niż mogłaby zdawać sobie z tego sprawę. Hank ma świadomość, że jedyną szansą dla niego i jego braci jest ucieczka. Nie jest ważne, gdzie, istotne jest, aby jak najdalej od miejsca, które tłamsi ich dusze i odbiera im szansę na bycie radosnymi nastolatkami.
Alyce to trochę taka radosna Maszeńka z filmu Serce, serduszko. Jej trudne do wyrażenia, ale też spełnienia pragnienie zostania baletnicą ma nikłe szanse na to, aby się ziścić. Bo jest Kalmar i jest tata i są sprawy, które są ponad młodzieńcze pragnienia. I jest też Dora, onieśmielona w cieniu matki bojąca się poczuć radośnie, dopiero Szalony Tancerz podaruje jej coś, co przyjmie mimowolnie przez długi czas nie przywiązując do tego wagi.
Bonnie-Sue Hitchcock zabiera nas w podróż, której długo nie zapomnimy. Czworo młodych ludzi, cztery pory roku, cztery pozornie nie związane ze sobą historie. Choć jak doskonale wiemy, pozory mylą, a los lubi płatać figle. Finalnie niech przemówi ona sama, ta doskonała, pełna emocji i radości, książka:
- W miarę dorastania uświadamiam sobie, że domy rodzin z mamami pachną z reguły bardziej przyjemnie. Kiedy zamknę oczy, potrafię sobie jeszcze czasami mgliście przypomnieć stojące w butelkach po whisky polne kwiaty mojej mamy. Zachowałam też w pamięci cień odległej woni rodziców, tańczących ze śmiechem dokoła kuchni. Każde wspomnienie o nich miesza się z aromatem jeleniej krwi na dłoniach ojca. Zapachem czystej miłości.
Artur G. Kamiński
http://www.facebook.com/Koominek
http://koominek.blogspot.com
Wasze Komentarze
Jeszcze nie skomentowano powyższego artykułu.Wszystkie komentarze są własnością ich autorów. Autor ponosi pełną odpowiedzialność za treść wpisu. Jeżeli wynikną z tego konsekwencje prawne, planetakobiet.com.pl może przekazać wszelkie informacje stronom zainteresowanym na temat danego użytkownika oraz pomóc w jego zlokalizowaniu.