Pikusia znalazłam w warmińskim lesie, miał 3 miesiące, był maleńki i słodki. Zdobył moje serce i zabrałam go do siebie, mimo że nie miałam w planach posiadania zwierzaczka. Przez 3 lata Pikuś był pępkiem świata. Codzienne długie spacery, mnóstwo zabawy, nauka sztuczek, dyscyplina i wychowanie. Wszystko kręciło się wokół niego. Dla mnie to była dobra lekcja i nowe doświadczenie. To pierwszy mój pies. Właściwie żadnych negatywów. Pies to sama radość i przyjemność. Pod warunkiem, że się go odpowiednio wychowa i ma się dla niego CZAS.
Ale po kilku latach pojawiło się dziecko. Zmiana kolosalna nie tylko dla mnie, ale również dla psa. Gdy nie masz czasu, nie wyobrażasz sobie odkurzania tony sierści każdego dnia, poświęcania mu czasu na zabawę, porządne spacery (nie takie na odczepkę po 5 minut wokół klatki) czy nieustanne szkolenie - zastanów się! Gdy masz dzieci i chcesz im sprawić niespodziankę w postaci psa, zastanów się 100 razy. Nawet wyszkolony pies przy dziecku głupieje, a co dopiero taki, który nie zna granic i wchodzi swojej pani na głowę. A szczeniaczek, który jest kompletnie nieogarnięty i dopiero poznaje świat to wielkie ryzyko.
Małe dziecko i pies to istna mieszanka wybuchowa.Trzeba uważać i mieć oczy dookoła głowy w każdej sekundzie. Przykład z dzisiejszego poranka. Dziecko płacze, pies zdziwiony, przejęty i lekko zmęczony. Jego błogi spokój został zmącony. Dziecko gania na chodziku, pies ucieka przestraszony pod fortepian. Tylko ten bezpieczny kąt mu pozostał. Oczywiście dopóki synalek nie stanie na nogi. Dziecko dostaje piętkę chleba, pies zjawia się z prędkością światła i czai się pod nogami malucha z nadzieją, że coś spadnie na podłogę. Najbardziej interesuje go mięsko i świeże pieczywko. Starym gardzi, rozpieczona mordka. Marcheweczka i inne warzywka też pozostają poza kręgiem jego najgorętszych zainteresowań. Za odkurzacz więc niestety nie robi. A szkoda.
Dziecko bawi się piłką, pies przynosi w zębach swoją i kładzie pod moim stopami. Czeka cierpliwie lub mniej cierpliwie aż mu rzucę. Dziecko ma piszczącą małpkę, Pikuś turla się obok ze swoim równie głośno piszczącym miśkiem. Godzina 8 rano, pies delikatnie daje znać, że czas na spacer. Pada, nie pada - nie obchodzi to mojego Pędraka. Gdy pada to rozrywka znacznie bardziej ambitna. Mokra sierść wchodzi ostentacyjnie do mieszkania, a mokre koła wjeżdżają na białą podłogę. Jeden piszczy, bo chce jeść, drugi piszczy bo chce pić. A ja z mopem tańczę wokół nich.
Jeden zjadł, drugi się napił … podłoga czysta. NA krótko… chodzik atakuje miskę z wodą, a ja ratuję przedpokój przed powodzią … Dziecko kąpie się w baseniku na tarasie, pies wkłada swoją paszczę by napić się wody. Upierdliwy jest na maska i nie daje o sobie zapomnieć nawet na momencik. Dziecko w ciszy śpi. Pies wychodzi ze swojego posłania by coś w spokoju przekąsić, przy tym idealnie wystukując rytm swoimi łapkami i paznokciami uderzającymi o podłogę. Robinek na kolanach, pies też chce na kolana. Minę ma nietęgą, rozczarowany, że jego dawne miejsce jest zajęte przez nowego członka stada.
Na spacerze jeden krzyczy, bo widzi dziecko lub ptaszka, a drugi wyje, bo widzi długowłosą kundelkową suczkę. Jeden wierci się i chce wyjść z wózka by chodzić, drugi napina smycz i chce być puszczony wolno, by wąchać wszystko co popadnie. Obaj są niezwykle muzykalni – wystarczy, że poproszę i Robinek śpiewa. Pikuś też potrafi zaśpiewać i wcale nie jest gorszy. Mają w głosie siłę i mają ochotę ją wykorzystywać. Gram na fortepianie, jeden rusza się na kolanach i tańczy, a drugi skacze pod nogami gdy tylko słyszy dźwięki. Tylko to nakręcić i dobra komedia gwarantowana.
Gdy tylko pies nie otrzymuje odpowiedniej ilości mojej uwagi, zaczyna turlać się, czołgać i śpiewać (nie mylić z wyciem) i patrzy czy działa. Cyrk i to bezpłatnie każdego dnia. Mówię do Robinka idziemy na spacer, pies też gotowy staje przy drzwiach. Mówię - idziemy spać, pies wie co jest grane i sądzi, że to do niego. Mówię dziecku – proszę jeść, migiem uszy psa stoją w pionie. Mówię do Robinka – weź zabawkę, Pikuś przybiega ze swoją. Jest wesoło.
Ja nie mam dziecka i psa. Ja mam dwójkę dzieci. Trzeba mieć dużo siły i konsekwencji, żeby pies nie zaczął rządzić. Łatwo nie jest. Przyznaję. Oczka ma nadal słodkie, więc czasem trudno nie ulec. Pomijam rozrywki typu babeszjoza, kroplówki, zastrzyki, zatrucia, wymioty, nocne wychodzenie z psem przy problemach z żołądkiem. No to zachęciłam odpowiednio. A tak nawiasem mówią, jeśli nie radzisz sobie z wychowaniem psa, zastanów się nad posiadaniem dziecka. Ten, kto nie radzi sobie z psem, nie poradzi sobie tym bardziej z dzieckiem.
Uwaga ! Nie porównuję dziecko do psa i nie ujednolicam sposobu ich wychowania. Dziecko to nie pies i żadna tresura nie powinna nigdy mieć miejsca!
P.S. Należę do ludzi zorganizowanych. Ci mniej zorganizowani powinni 300 razy się zastanowić nad stworzeniem miksu PIES-maleńkie DZIECKO. Nie wątpię, że gdy Robinek podrośnie, będą tworzyć wspaniały team. Nie wątpię, że wychowywanie się ze zwierzęciem daje dziecku wiele dobrego. Nie wątpię, że pies to wspaniałe stworzenie, które wnosi do rodziny życie i wspaniałe emocje. Tylko... nie można kupić psa, a potem traktować jak piąte koło u wozu.
Sara May
Wasze Komentarze
też mama 2018-06-14 09:37:52
też mama 2018-06-14 09:36:18
mechan 2014-09-17 20:28:33
Mama 2014-08-29 13:07:09
Kasia 2014-08-27 09:54:25
mama 2014-08-25 17:37:23
Anonim 2014-08-25 00:19:00
Anonim 2014-08-22 10:20:20
Anonim 2014-08-19 21:11:01
Wszystkie komentarze są własnością ich autorów. Autor ponosi pełną odpowiedzialność za treść wpisu. Jeżeli wynikną z tego konsekwencje prawne, planetakobiet.com.pl może przekazać wszelkie informacje stronom zainteresowanym na temat danego użytkownika oraz pomóc w jego zlokalizowaniu.