Czwartek, 28 marca 2024r. Anieli, Kasrota, Soni
 Szukaj
FACEBOOK RSS EMAIL Strona główna
Planeta Kobiet

Olga Bończyk: Moje życie ma sens!

- Ludzie, których spotykam na swojej drodze, pokazują mi zawsze po trochę to, czego sama nigdy nie dostałam. Jestem ciekawa ludzi i ich patrzenia na świat. Z jednymi jest mi po drodze, z innymi nie... Ale tak jest urządzony świat. - mówi Olga Bończyk, aktorka, wokalistka, autorka płyty "Piąta rano". Olu, skąd pomysł na aktorstwo? Od dziecka marzyłaś, żeby stać na scenie? Pytam, bo kiedyś wyczytałam, że podobno śpiewałaś ze skakanką w ręku, udając swój występ na wielkiej festiwalowej scenie…
- Odkąd pamiętam, marzyłam żeby stać na scenie, śpiewać, być aktorką. Skakanka była moim mikrofonem, spódnice mojej mamy sięgały mi do kostek więc udawałam, że mam na sobie długie suknie, takie jakie nosiły artystki występując na festiwalach. Tworzyłam w głowie swój magiczny artystyczny świat i zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, że to wszystko będzie kiedyś działo się naprawdę. Dziś jestem szczęśliwa bo moje marzenia się spełniły.

Cezary Żak w jednym z wywiadów powiedział, że aktorstwo to nie misja. To rzemiosło, którego trzeba się po prostu nauczyć. A Ty jak traktujesz swój zawód?
- Z pewnością jest w tym dużo prawdy. Aktorstwo to przede wszystkim warsztat. Od tego punktu można się odbijać i stworzyć własną wizję i świat artystyczny, który chcemy kreować. Jeśli aktorstwo jest naszym powołaniem - możemy z niego uczynić misję, jeśli to tylko sposób na zarabianie pieniędzy wówczas dorabianie jakiejkolwiek ideologii nie ma sensu.

Kiedyś powiedziałaś, że Twój talent, wrażliwość i wyobraźnia to Twoje skrzydła do świata artystycznych uniesień…

- O... Ale ładnie powiedziałam. I zgadzam się z tym calkowicie. Moja praca, mój zawód to spełnienie moich marzeń z dzieciństwa. Za każdym razem gdy wchodzę na scenę, czy tę teatralną czy tę estradową, czuję jakbym unosiła się nad ziemią. Scena to moje miejsce na ziemi i wiem, że gdybym musiała w życiu robić coś innego prawdopodobnie nie byłabym tak szczęśliwa jak jestem teraz.

Aktorstwo, śpiew, praca przy dubbingu, nagrywanie płyt. Obok działalności artystycznej chętnie przyłączasz się także do akcji, które skutecznie pomagają potrzebującym. Jesteś pracoholiczką? Praca sprawia Ci przyjemność?
- Praca utwierdza mnie w przekonaniu, że moje życie ma sens. Nie jest tajemnicą, że nie udało mi się założyć rodziny, nie mam dzieci, więc siłą rzeczy praca stała się priorytetem i czymś, wokół czego kręci się cały mój świat. Jednak kocham to, co robię, więc nawet jeśli z boku wyglądam jak pracoholiczka, to ja tego tak nie odbieram. Cieszę się gdy jadę na drugi koniec Polski z koncertem lub spektaklem. Nie narzekam gdy kolejna niedospana noc zwala mnie z nóg. Nie mogę się doczekać spotkania z publicznością. O tym marzyłam całe życie. Ten sen z dzieciństwa teraz się realizuje, a ja jestem szczęśliwa.

Zatrzymajmy się na chwilę przy Twojej najnowszej płycie „Piąta Rano”. Skąd pomysł? I skąd taki tytuł?
- „PIĄTA RANO” - to mój najnowszy album, którego producentem muzycznym jest Krzysztof Herdzin. Tym samym spełniłam kolejne marzenie, by nagrać autorski materiał, napisany specjalnie dla mnie. Znalazły się w nim dwie moje kompozycje, a i część tekstów wyszła spod mojego pióra. Tytuł jest kwintesencją mojego artystycznego życia. Mój dzień często zaczyna się o 5 rano lub kończy o takiej porze, gdy zjeżdżam do domu po trasie. Ale „Piąta rano” to także piosenka, która znalazła się na krążku, a dostałam ją wiele lat temu od Roberta Jansona. I to ona zainspirowała mnie by nagrać płytę autorską.

W informacji o płycie czytamy, że „Piąta rano” to swoistego rodzaju manifest zachwytu nad życiem, z całą jego nieprzewidywalnością…
- Tak właśnie jest. Myślę, że słuchacze, którzy przyzwyczaili się do Olgi Bończyk nastrojowej, melancholijnej i spokojnej, zobaczą zupełnie nowe jej oblicze. Piosenki są energetyczne, pełne optymizmu i radości. Tak, ta płyta jest manifestem zachwytu nad życiem. Rozliczyłam się z przeszłością, pozamykałam drzwi i chcę już tylko iść przed siebie. Z uśmiechem i wiarą, że wszystko co najlepsze jest jeszcze przede mną, a życie zaczyna się tak naprawdę dopiero po czterdziestce.

Czym zachwyca się Olga Bończyk?
- Każdym dniem, chwilą, rozmową, czułością i tym wszystkim co mnie otacza. Nareszcie umiem to robić i to jest dla mnie największe odkrycie siebie samej. Szkoda, że nie umiałam tego wszystkiego dostrzegać wcześniej. Ale przecież nic straconego, wszystko przede mną, a ja już dzisiaj wiem, ile można z tych cudnych nawet najmniejszych chwil wycisnąć.

Producentem muzycznym „Piątej rano” został Krzysztof Herdzin. Pianista, kompozytor, aranżer, dyrygent, producent płytowy. W jego portfolio artystycznym znajduje się blisko 140 płyt oraz ponad 1500 partytur dla orkiestr symfonicznych, kameralnych, big bandów i zespołów jazzowych. Współpracował ze wszystkimi liczącymi się gwiazdami ze świata piosenki i jazzu. Koncertował m.in. w Europie, Kanadzie i USA. Jak doszło do Waszego spotkania i współpracy?

- Z Krzysztofem znamy się od wielu lat. Wielokrotnie pracowaliśmy razem na jednej scenie i wciąż planowaliśmy wspólny projekt muzyczny. Jednak czas uciekał i albo Krzysztof był zbyt zajęty, żeby pochylić się nad wspólnym dziełem, albo ja. W końcu, gdy udało mi się zebrać cały materiał na płytę, zadzwoniłam do Krzysztofa i spytałam czy znalazłby czas dla mnie. Miałam szczęście. W lutym tego roku rozpoczęła się praca nad albumem. Najpierw w domowym zaciszu powstawały pierwsze szkice aranżacji, a w maju muzycy weszli do studia i rozpoczęły się nagrania. Znakomici muzycy (Robert Kubiszyn, Marek Napiórkowski, Cezary Konrad) zaproszeni do współpracy niezaprzeczalnie wnoszą wielką wartość artystyczną do tego projektu. Dziś płyta jest już na rynku. Jestem szczęśliwa i zarazem bardzo dumna. Udało mi się zrealizować kolejne marzenie, które jest dowodem mojego artystycznego istnienia... A dla artysty takie momenty są najważniejsze.

Warto wspomnieć, że utwór „Nie zatrzymuj się” brał udział w ostatnim konkursie Super Premiery 50. KFPP w Opolu…

- To było dla mnie dużym zaskoczeniem, gdy okazało się, że spośród blisko 300 zgłoszeń moja piosenka została zakwalifikowana do koncertu SUPER PREMIER. Byłam szczęśliwa i wiedziałam, że muszę w Opolu zaprezentować się jak najlepiej. Odzew słuchaczy po występie był fantastyczny, dostałam wiele słów uznania i wsparcia. Możliwość wystąpienia w Opolu to był kolejny krok by pokazać, że nie jestem - jak większość sądzi - aktorką śpiewającą, ale wokalistką, która z pełną świadomością realizuje się na muzycznej scenie.

Nie tak dawno swoją premierę w Teatrze Polonia miał spektakl pt. „Kalina” z Kasią Figurą w roli głównej. Być może nie wszyscy wiedzą, ale Ty także masz coś wspólnego z Kaliną Jędrusik. Twoją dumą jest z pewnością płyta z piosenkami Kaliny Jędrusik pt. „Listy z daleka” nagrana z Polską Orkiestrą Radiową…

- „LISTY Z DALEKA” - to projekt sprzed dwóch lat zrealizowany we współpracy z Polskim Radiem. I znów szczęście mi dopisało, bo mogłam nagrać ten album z towarzyszeniem Orkiestry Radiowej. Projekt duży i wymagający wielu starań, ale udało się. Nagrałam dwanaście piosenek Kaliny Jędrusik, które nosiłam w sercu od wielu lat marząc, by je zaśpiewać. Dziś koncert Kalinowy ma dwa oblicza: symfoniczny - koncertuję w Filharmoniach w całej Polsce i jazzowy - tu z towarzyszeniem tria moich znakomitych muzyków - Jacka Piskorza, Krzysztofa Szmańdy i Andrzeja Święsa.

Olu, lubisz wyzwania?
- Bez nich moja artystyczna droga nie miałaby sensu. Nieustannie wyznaczam sobie kolejne, nowe cele. Lata temu przyrzekłam sobie, że każdy nowy projekt będę realizować z artystami lepszymi od siebie. To zapewni mi nieustającą możliwość uczenia się i równania do najlepszych. Nie mam problemu z przyznaniem się, że wielu rzeczy nie umiem, że wiele artystycznych dróg mnie ominęło, ale przecież wszystko przede mną. Chcę się wciąż uczyć i spotykać na swojej drodze mistrzów.

Od kilku lat jesteś ambasadorką programu „Dźwięki Marzeń” realizowanego przez Fundację Orange. Jego celem jest rehabilitacja i leczenie dzieci urodzonych z wadą słuchu, dające im szansę na normalne życie w świecie dźwięków.
- To projekt nie do przecenienia. Współpracuję z Fundacją Orange od blisko sześciu lat. Poznałam wiele dzieci, które zostały wyciągnięte ze świata ciszy za sprawą genialnie prowadzonego programu. Logopedzi, terapeuci, rehabilitanci to sztab znakomitych specjalistów, którzy ofiarnie pracując z maluchami dają im szansę na normalne życie. Mam dużo szacunku dla wszystkich pracujących w tym programie, a dzieci, które dziś porozumiewają się z otoczeniem tak jak ich zdrowi rówieśnicy są najlepszą oceną i rekomendacją „Dźwięków Marzeń”.

Co najbardziej urzeka Cię w ludziach?

- To, czego mogę się od nich nauczyć. Sama wyrastałam w dość rygorystycznym świecie. Szkoła muzyczna odebrała mi dzieciństwo. I choć nie żałuję tego, to mam świadomość, że są rzeczy, których już nigdy nie nadrobię. Ludzie, których spotykam na swojej drodze, pokazują mi zawsze po trochę to, czego sama nigdy nie dostałam. Jestem ciekawa ludzi i ich patrzenia na świat. Z jednymi jest mi po drodze, z innymi nie... Ale tak jest urządzony świat.

Jak zjednuje się ludzką sympatię? Bo Tobie z pewnością się to udaje: świetne role, popularność, setki wielbicieli, fanów pani anestezjolog Edyty Kuszyńskiej z „Na dobre i na złe”...

- Nie wiem, jak zjednuje się sympatię. To wszystko dzieje się poza mną. Nieustannie otrzymuję wiele sygnałów sympatii i uznania. To dla mnie ważne i bardzo miłe.

Czy wdzięk, urok osobisty, uroda pomagają w karierze?
- Nie przeceniałabym urody na drodze w zdobywaniu ról czy realizowaniu projektów. Nie tylko blond piękności są potrzebne w filmach czy w teatrze. Nigdy nie przywiązywałam wagi do tego, czy uroda mogłaby mi pomóc w karierze. Ja sama skupiam się na profesjonalnym podejściu do swojej pracy i chcę wierzyć, że jeśli ktoś zechce mnie obsadzić w danej roli, to nie tylko ze względu na moją urodę.

Jak dbasz o świetną formę, kondycję? Lubisz aktywnie spędzać wolny czas?
- Uprawianie sportu nie jest moją mocną stroną. Jednak kilka lat temu dałam się namówić na grę w tenisa i przyznaję, że to chyba jak na razie jedyna forma aktywnego spędzania wolnego czasu. Godzina treningu czy meczu z koleżanką daje mi mnóstwo frajdy.

Rozmawiała: Ilona Adamska
fot. Maria Ceraficka
Oceń ten artykuł:  1 pkt 2 pkt 3 pkt 4 pkt 5 pkt    Aktualna ocena: 5,00
 
Wyślij e-mail rekomendujący ten artykuł
E-mail adresata
 
 
Olga Bończyk: Moje życie ma sens!
- Ludzie, których spotykam na swojej drodze, pokazują mi zawsze po trochę to, czego sama nigdy nie dostałam. Jestem ciekawa ludzi i ich patrzenia na świat. Z jednymi jest mi po drodze, z innymi nie... Ale tak jest urządzony świat. - mówi Olga Bończyk, aktorka, wokalistka, autorka płyty "Piąta rano".
Czytaj cały artykuł

 
Twoje Imię i Nazwisko
 
Twój E-mail
 
 
Dodaj swój komentarz do artykułu.
 
Komentarz
Autor
 

Wasze Komentarze

Jeszcze nie skomentowano powyższego artykułu.

Wszystkie komentarze są własnością ich autorów. Autor ponosi pełną odpowiedzialność za treść wpisu. Jeżeli wynikną z tego konsekwencje prawne, planetakobiet.com.pl może przekazać wszelkie informacje stronom zainteresowanym na temat danego użytkownika oraz pomóc w jego zlokalizowaniu.

Konkursy

Wywiady z gwiazdami

Nasza Ankieta

Najprzystojnieszy polski aktor to?

zagłosuj
Moda   Trendy   Projektanci   Modna w ciąży   Ciekawostki   Porady stylisty   Zdrowie i Uroda   Zdrowie   Uroda   Make-up   Rozmaitości   Kącik kulinarny   Z życia wzięte   Wielki świat   Motoryzacja   Nasze dzieci   Porady   Nasz ślub   Kultura   Muzyka   Kino   Teatr   Książka   Sztuka   Konkursy   Konkurs SMS-owy   Konkurs książkowy   Konkurs muzyczny   Wywiady z gwiazdami   Kominek    
Copyright © 2024 Planeta Kobiet. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie L77 - Strony internetowe Strony internetowe