Jako nastoletnia dziewczyna często wpatrywałaś się w kolorowe pisma, gdzie gwiazdy prezentowały swą nieskazitelną urodę. Podziwiałaś idealną sylwetkę, płaski brzuszek, smukłe nogi, niebanalny kolor oczu czy nienaganną cerę. Myślałaś pewnie: Ja też chcę tak wyglądać! Dlaczego mi się to nie udaje?.
Zadręczałaś się więc z przyjaciółkami intensywnymi ćwiczeniami, jadłaś same marchewki, stosowałaś cudowne maseczki. A efekty? Jakoś nie przychodziły...
Po jakimś czasie zrozumiałaś jednak, że rzeczywistość przedstawiana na okładkach nijak ma się do prawdziwego życia. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdzie tak łatwo jest "poprawić" urodę dzięki znakomitemu wynalazkowi, jakim jest Photoshop.
Gdy kupujemy kolorowe magazyny, z niedowierzaniem oglądamy więc reklamy gwiazd, których cera jest cudownie nieskazitelna...
Niestety, każda z nas pewnie przekonała się, że nie wszyscy faceci są tak bezkrytyczni w ocenianiu urody sławnych postaci jak my:
- Ostatnio przyłapałam męża na tym, jak oglądał moje kolorowe magazyny. - opowiada Anna (34 l.).
- Pochylał się z przejęciem nad stronami pism, które zawierały ekskluzywne fotografie znanej piosenkarki. Trzeba przyznać: wypadła na nich świetnie, jednak jakiś czas temu w internecie można było obejrzeć jej fotki z koncertu, gdzie widać było cellulit na udach i zmarszczki na szyi. No i ten sylikon wszczepiony w wargi! Myślałam, że każdy zdrowo myślący człowiek zorientuje się, że te zdjęcia w magazynie nie są odbiciem naturalnego wyglądu tej pani, tylko kreacją stworzoną na potrzeby czytelników i pewnie samej bohaterki, której poprawił się chyba humor na widok wspaniale wyretuszowanych zdjęć. Myliłam się! Mój mąż był zachwycony wizerunkiem tej piosenkarki, dosłownie nie mógł się napatrzeć na jej długie nogi i jędrny brzuszek! Ale najbardziej dobiło mnie to, jak stwierdził: "Kochanie, może ty też strzelisz sobie takie makijaż!". Czy on zwariował?
W tym wypadku najlepiej sprawdza się powiedzenie, że faceci pochodzą z Marsa, a kobiety z Wenus. Dlaczego?
Każda kobieta wie przecież, że mężczyzna jest wzrokowcem i takie bodźce robią na nim największe wrażenie. Oczywiście nie wszyscy faceci są tak naiwni, by uwierzyć w to, że znana kobieta, której wyretuszowane fotografie można obejrzeć na stronach poczytnych pism, w realu wygląda równie atrakcyjnie.
Wielu panów nie chce jednak wierzyć, że to tylko iluzja. A nawet jeśli mają tego świadomość, ulegają złudzeniu... Jak zatem poradzić sobie z takim partnerem?
Najlepiej zastosować terapię szokową i wyszperać w internecie na portalach plotkarskich takie fotografie "cudnej" gwiazdy, które ujawniają niedoskonałości jej ciała. Cellulit na zgrabnych i smukłych ponoć udach, zmarszczki i pryszcze na nieskazitelnej twarzy czy worki pod oczami wywołane zmęczeniem powinny zrobić odpowiednie wrażenie na wpatrzonym w nierealny obrazek panu.
Czasem jednak trudno znaleźć "haka" na gwiazdę. Co wtedy? Najlepiej podzielić się z partnerem informacjami o programach komputerowych, bez których trudno obrobić jakieś zdjęcie. Nie dość, że przywołamy faceta do porządku, to jeszcze zaimponujemy mu wiedzą techniczną!
Najskuteczniej jednak zadziałamy wtedy, gdy ściągniemy jeden z wielu darmowych programów do obróbki zdjęć i... weźmiemy na warsztat jedną z fotografii naszego ukochanego. Sam się zdziwi, gdy zobaczy, że po kilkunastu minutach pracy z komputerem każdy może wyglądać jak gwiazda.
A gdy żadna z tych metod nie zadziała? Wtedy musimy uzmysłowić sobie, że wybrałyśmy nie tego faceta, co trzeba! Dlatego możemy pozachwycać się głośno nad upiększonymi zdjęciami supermodeli czy piłkarzy pokazujących seksowne klaty lub... poszukajmy kogoś, kto będzie wpatrzony przede wszystkim w najpiękniejsze kobiety pod słońcem: w nas!
Joanna Bielas, Planeta Kobiet
Wasze Komentarze
Jeszcze nie skomentowano powyższego artykułu.Wszystkie komentarze są własnością ich autorów. Autor ponosi pełną odpowiedzialność za treść wpisu. Jeżeli wynikną z tego konsekwencje prawne, planetakobiet.com.pl może przekazać wszelkie informacje stronom zainteresowanym na temat danego użytkownika oraz pomóc w jego zlokalizowaniu.